czwartek, 10 sierpnia 2017

Część I: Rozdział II

Dźwięk szkolnego dzwonka, który rozbrzmiał w całym budynku o godzinie 15:30, był dla Petera niczym wybawienie. Oznaczało to, że mógł opuścić szkołę i na kilka godzin ujawnić swoją drugą naturę.
Wspólnie z Nedem ruszył w kierunku ściśle zabudowanej mieszkalnymi kamienicami części Queens. Doświadczenie podpowiadało mu, że tam właśnie, w jednym z zaułków, będzie mógł najszybciej pozbyć się wierzchniej odzieży i schować ją odpowiednio. Plecak zaś przekaże Nedowi, który zaczeka na niego w kawiarni niedaleko.
- Masz jakiś plan na dzisiaj?
- Zwykły patrol.
Peter pospiesznie ściągał z siebie ubranie. Część kostiumu miał już na sobie. Teraz musiał tylko założyć rękawiczki i maskę. Za chwilę będzie mógł ruszyć w drogę.
- Jak coś, jestem pod telefonem – rzucił przyjacielowi. Jego głos był przytłumiony przez maskę. – Jesteśmy w kontakcie.
Nim Ned zdążył odpowiedzieć, Peter uniósł w górę rękę i wystrzeliwszy sieć, wyskoczył w powietrze i zniknął z pola widzenia Cho na dachu pobliskiego budynku.
Ze swojego miejsca skierował się na początek w kierunku Ridgewood. Na później zaplanowana była wycieczka po Middle Village. To właśnie ten teren postanowił patrolować tego dnia.
Przemieszczał się sprawnie po budynkach, co jakiś czas przystając, żeby móc na spokojnie przyjrzeć się miastu. Szczególną uwagę poświęcał wszystkim ciemnym zaułkom, w których najczęściej działy się różne niepokojące rzeczy.
Z góry obserwował swoich rówieśników, którzy wracali ze szkoły. Przyglądał się tym, którzy po ciężkim dniu w pracy szykowali się na powrót do domu.
Chociaż chciał znaleźć sobie zajęcie, coś o czym będzie mógł wieczorem opowiedzieć Nedowi, miasto było spokojne i nie mógł sobie znaleźć zajęcia.
W pewnym momencie przystanął na chwilę, żeby sprawdzić czas na zegarku w telefonie. Miał jeszcze niecałą godzinę, zanim będzie musiał zacząć kierować się w stronę domu.
Jeszcze godzina w trakcie której coś mogło się wydarzyć.

Ned siedział spokojnie w swojej ulubionej kawiarni i czekał na wiadomość od Petera. Na początku spodziewał się, że przyjaciel zadzwoni lada moment, że oto stało się coś godnego ich uwagi. Kiedy jednak telefon uparcie milczał przez kolejną godzinę, Cho postanowił zrezygnować z czekania.
Chłopak zamówił kolejną kawę i zaanektowawszy jeden ze stolików, rozłożył na blacie swoje książki. Skoro nie mógł pomóc Peterowi, to postanowił chociaż odrobić wszystkie zadania domowe. Dzięki temu, jeśli coś ciekawego stanie się wieczorem, będzie miał więcej wolnego czasu.
Telefon rozdzwonił się około 19. Ned błyskawicznie wygrzebał go spod stosu notatek. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Petera.
- Coś się stało? – rzucił od razu po odebraniu połączenia.
- Nudy. Same nudy – odpowiedział mu głos po drugiej stronie. – Spotkajmy się w tej alejce, co wcześniej. Za niedługo powinienem tam być.
Nedowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pośpiesznie zebrał wszystkie książki i wyszedł z kawiarni. Nie miał daleko do wyznaczonego miejsca spotkania, jednak za wszelką cenę nie chciał się spóźnić.
Kiedy wszedł w ciemny zaułek Petera jeszcze nie było. Chłopak rozejrzał się w około po przepełnionych śmietnikach i walających się w około kartonach. Tak, to zdecydowanie nie było przyjemne dla oka miejsce. Jednak przecież o to właśnie chodziło, prawda? Nikt nie mógł zobaczyć, jak Peter przebiera się ze swojego stroju, a to, że ktoś zboczy w ten zaułek przechadzając się po okolicy było bardzo mało prawdopodobne.
Coś poruszyło się gwałtownie pod stertą kartonów. Ned drgnął i poczuł, jak zimny dreszcz przebiegł mu po plecach. Już chciał uciekać, kiedy zorientował się, że za niecodzienny hałas odpowiedzialny był wielki, brązowy kocur, który przyszedł w to miejsce, żeby znaleźć coś do jedzenia. Chłopak odetchnął.
- No, no, no… A co my tutaj mamy?
Ned nie dał się wystraszyć po raz kolejny. Przynajmniej nie do momentu, w którym odwrócił się za siebie i zobaczył trzech latynoskich chłopaków stojących w wejściu w zaułek.
Od razu stwierdził, że nowo przybyli nie wyglądają sympatycznie. Wszyscy trzej byli niewiele starsi od niego. Pierwszy z nich ubrany był w skórzaną kurtkę i proste jeansy. Reszta miała podobne spodnie, jednak górę stroju stanowiły bluzy z kapturem. Wykrzywione w grymasie twarze nie nastrajały optymistycznie, jeśli chodziło o przypuszczenia, co do zamiarów nieznajomych.
- Nie zgubiłeś się przypadkiem, grubasku? – zapytał ten w skórze.
Ned zaprzeczył ruchem głowy.
- Trochę szkoda, jak byś się zgubił, to byśmy wskazali ci drogę. – Pozostała dwójka zarechotała na słowa swojego szefa. – Jeśli jednak przyszedłeś tutaj specjalnie, to chyba powinniśmy dać ci lekcję, że nie powinno się wchodzić na cudze terytorium.
Ned przełknął ślinę. Szybko zaczął liczyć w głowie. Od telefonu Petera minęło jakieś 7 do 10 minut. Ned wiedział, że tych trzech spróbuje mu spuścić niezły łomot. Czy Peter będzie na czas, zanim trzech bandziorów poważnie go uszkodzi? Albo co gorsza, czy Peter wróci, zanim tamci postanowią się ulotnić ze wszystkimi rzeczami, które Ned miał przy sobie?
- Jose, trzymaj prosiaka.
Jeden z łebków ruszył w stronę Neda, jednak zatrzymał się nagle w pół kroku, patrząc na coś, co znajdowało się za chłopakiem.
Człowiek z centrali pozwolił sobie na westchnięcie w wyrazie ulgi, której teraz doznał. Zawahanie chłopaka musiało oznaczać, że Peter wrócił na czas.
- Łomot fajna sprawa. Pozwala się nauczyć w szybki sposób, gdzie twoje miejsce. Zaraz się przekonacie.
Ktoś jeszcze był w zaułku i zdecydowanie to nie był Peter.
Ned odwrócił się i spojrzał na nowego uczestnika wydarzeń.
Na początku sądził, że ma do czynienia z chłopakiem. Po chwili jednak stwierdził, że to dziewczyna. Pod czarnym materiałem opiętego stroju wyraźnie dostrzegł rysujące się piersi i linię krągłych bioder – przymioty, którymi nie mógł pochwalić się żaden mężczyzna. Nie widział twarzy nieznajomej, gdyż skryta była za białą maską i doczepionym do niej czarnym kapturem, który skutecznie zasłaniał tył głowy. Maska przypominała z wyglądu antyczne maski Komedii i Tragedii. Nie była jednak żadną z nich. Dziewczyna była niskiego wzrostu i poza dziwacznym strojem nie było w niej nic szczególnego.
- Coś ty za majciochy znalazła, dziewczyno – rzucił przywódca szajki, odzyskawszy głos. – Będziesz zgrywać teraz bohatera? Sama dostaniesz wpierdziel!
- Powodzenia!
Ruszyła do przodu, odpychając Neda ze swojej drogi. Zrobiła to w ostatniej chwili, gdyż stojący za nim napastnik właśnie wykonywał zamach i najpewniej uderzyłby chłopaka, gdyby nie dziewczyna. Sama uchyliła się zgrabnie przed opadającym ciosem. Nie trafiwszy w cel, napastnik przewrócił się od siły własnego pędu i zarył twarzą w beton alejki. Drugi skoczył w stronę nieznajomej. Chciał zaatakować od góry, wykorzystując swoją siłę i wzrost. Dziewczyna zdawała się jednak być na to przygotowana. Opadła do przyklęku i wymierzyła silny cios w środek brzucha. Przeciwnik zwalił się na ziemię zwijając się w bólu. Dziewczyna poprawiła swoje dzieło, ogłuszając przeciwnika silnym ciosem w głowę. Trzeci zaczął uciekać. Widząc, z jaką łatwością jego towarzysze zostali powaleni, postanowił ratować się szybkim odwrotem. Jego plan nie miał jednak szans powodzenia. Pokrywa od jednego z koszy poderwała się w górę i poszybowała za nim z dużą prędkością, żeby uderzyć go w głowę, zanim miał możliwość opuścić zaułek między kamienicami.
- 3:0! – wykrzyknęła zamaskowana dziewczyna, wyrzucając w górę ręce.
Ned, który zdążył się już podnieść z ziemi, patrzył na całą scenę w osłupieniu. Teraz, kiedy poczuł się bezpieczniej, zorientował się, że strój dziewczyny nie jest czymś, co każdy może wykonać własnoręcznie w zaciszu własnego pokoju. Materiał, z którego było uszyte ubranie przypominał do złudzenia ten, z którego wykonany został strój Spider-Mana. Z tą różnicą, że jej był czarny, oczywiście. Przylegająca do twarzy maska poruszała się za każdym razem, gdy dziewczyna wykrzywiała twarz w grymasie albo coś mówiła, zupełnie, jakby była drugą skórą. Spoglądając dokładniej odnalazł te miejsca stroju, które były dodatkowo wzmocnione i przebiegało w nich okablowanie.
Kim ona u licha była?
- Chodź, zatrzymamy ich do powrotu twojego przyjaciela.
- Co?
- No, nie mam czym ich związać, nie? – Odpowiedziała na jego pytanie. – Jak pajęczak się zjawi, to z pewnością będzie w stanie zatrzymać ich tutaj na jeszcze dłużej. Na przykład do przyjazdu policji.
- O czym ty mówisz? – Ned czuł, że jego twarz oblewa się zimnym potem. Skąd ona wiedziała… No skąd?
- Wiem, że kumplujesz się z Pająkiem – uśmiechnęła się lekko pod swoją maską. – I daj sobie spokój, nie mam ochoty słuchać jak wciskasz mi jakiś kit!
Ned właśnie myślał nad jakąś ciętą odpowiedzią, gdy z pobliskiego budynku zeskoczył sam Peter.
Spider-Man przez moment rozglądał się w około, próbując oszacować, co dokładnie stało się w tym miejscu. Trzech niedoszłych bandziorów leżało nieprzytomnych jeden obok drugiego.
- Ktoś tu był chyba niegrzeczny – zauważył.
- Zdarza się najlepszym – dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Kim jesteś?
- Ależ nie ma za co. Bardzo chętnie pomogłam twojemu przyjacielowi – mruknęła wymijająco.
Ned przyglądał się tej dziwnej dwójce. Każde z nich skrywało dokładnie swoją twarz. Nie widział ich oczu, jednak był pewien, że mierzą się wzrokiem, oceniając wzajemnie.
- Nie powinnaś tutaj być. – Peter cofnął się o dwa kroki. Jeśli miało dojść do jakiejś konfrontacji z tą nieznajomą, to wolał być przygotowany na taką ewentualność.
- Może i nie powinnam. Dobrze jednak, że byłam.
Peter kątem oka spojrzał na trzech znokautowanych gości.
- Kim jesteś?
- Jak odpowiem to powiesz mi, kim ty jesteś?
- Ja jestem Spider-Man – odparł szybko
- Nie o to mi chodziło. Dobrze wiesz. Zresztą – machnęła ręką – mało istotne. Na mnie już pora, papa!
Peter wyciągnął rękę, żeby ją złapać, jednak nagle dziewczyna zniknęła. Tak po prostu, rozpłynęła się w powietrzu.

- Stary, nie mam zielonego pojęcia, kim ona jest! Ale dobrze, że tam była. Gdyby nie ona dostałbym taki wpierdziel, że aż by furczało. Zdecydowanie nie spodobałem się tym kolesiom. – Ned nawijał jak najęty. – Jeden wyłożył się w zasadzie sam, bo była za szybka, żeby mógł ją trafić. Drugiemu przywaliła najpierw w brzuch, a później w głowę i już go nie było! – Niezrażony milczeniem przyjaciela relacjonował dalej. – Najlepiej jednak był z tym trzecim. Nie mam pojęcia, jak to zrobiła, jednak sprawiła, że pokrywa od śmietnika zaczęła sama latać. Jakaś telekineza, czy coś. Przygrzmociła mu aż zadudniło w tym pustym łbie. Później przeciągnęła ich w jedno miejsce i powiedziała, że zaczekamy na ciebie!
- Co?!
Peter, wiszący na swojej sieci u powały sufitu w pokoju, gruchnął niespodziewanie na ziemię. Szybko się pozbierał i stanął nad Nedem, który wygodnie rozsiadł się na jego łóżku.
- Coś ty powiedział? – zapytał ponownie.
- No… że powiedziała, że na ciebie zaczekamy…
Parker zaklął szpetnie.
- Powinieneś mi powiedzieć od razu, że ona wie, że się ze mną kumplujesz! Skąd ona mogła coś takiego wiedzieć? I kim ona jest? Czy wie kim ja jestem?
Peter wyrzucał z siebie kolejne pytania, przypominając w tym momencie swojego przyjaciela. Zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Chociaż pytania, które właśnie wypowiedział na głos, były ważne, to wiedział, że Ned nie udzieli na nie odpowiedzi. To on, Peter, musiał znaleźć wyjaśnienie i rozwiązanie dla tego problemu. Bo ewidentnie miał problem.
Jeśli ta dziewczyna, kimkolwiek była, wiedziała, że Ned jest przyjacielem Spider-Mana nie wykluczone, że wiedziała dokładnie, kim jest sam Spider-Man. Nie miał co prawda pojęcia, jak udało się jej namierzyć Neda i powiązać go z Pajęczakiem, wiedział jednak, że musiało to wynikać z długotrwałej obserwacji. Musiał mieć za sobą ogon przez przynajmniej ostatni miesiąc! W końcu tego dnia był pierwszy dzień, kiedy widział się z Nedem po jego powrocie z Meksyku. Ktokolwiek go śledził musiał to robić już od dłuższego czasu.
Jak to było możliwe, że żaden z nich nie zorientował się wcześniej?
W sumie tego dnia dziewczyna po prostu zniknęła mu sprzed nosa. Sam nie wiedział wtedy, jak powinien postąpić w stosunku do nieznajomej, zamaskowanej postaci, która pojawiła się w mieście i najwyraźniej postanowiła, że będzie za niego odwalać jego robotę. Zanim jednak miał szansę zdecydować, co z tym fantem zrobić, został w alejce w towarzystwie Neda i trzech nieprzytomnych Meksykańców.
Nie odbiegła, nie odleciała, nie wykonała żadnego podejrzanego gestu… Po prostu zniknęła.
- Musimy namierzyć tę dziewczynę – wyrzucił z siebie w końcu.
- Jak niby masz zamiar to zrobić? – Ned, chociaż to wydawało się niemożliwe, ożywił się jeszcze bardziej. – Będziesz mnie wystawiał na przynętę codziennie?
Peter przez krótką chwilę przyglądał się swojemu przyjacielowi tak, jakby uznawał jego dowcip za bardzo kuszącą propozycję.
- Nie! Nie ma szans! Nie zgadzam się na to!
- Spokojnie, to i tak bardzo kiepski pomysł. Musimy jednak wymyślić, jak ją znaleźć. – Westchnął ciężko. – Nie można pozwolić, żeby po mieście latała zamaskowana baba o nieznanych nam zamiarach, potencjalnie znająca naszą tożsamość. W sensie moją, bo twoją to i tak już zna.
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Ned zamknął oczy w wyrazie skupienia, a Peter wrócił na swoje miejsce pod sufitem. Obaj myśleli o tym samym – jak znaleźć dziewczynę.
- Wiem – wykrzyknął nagle Ned zrywając się na nogi.
Nie czekając na reakcję przyjaciela rzucił się do stojącego na biurku laptopa.
- Co robisz? – zainteresował się Peter.
- Kiedy w mieście pojawił się Spider-Man w internecie aż huczało! Pojawiły się filmiki na YouTube, posty na Facebooku, artykuły na stronach prowadzonych przez fanatyków superbohaterów. Może o niej też się coś pojawiło.
- I to pomoże nam w jaki sposób?
- Pomyśl! Jeśli zaczniemy obserwować tych wszystkich zapaleńców, to jeśli tylko pojawi się o niej jakaś informacja, będziemy o tym od razu wiedzieć. Bang! Chwila moment i mamy powiadomienia. Nie jesteś w stanie biegać po mieście i jej szukać. To niewykonalne. Jeśli jednak ja będę nadzorował wszystko, co pojawia się w necie, to będę mógł cię poinformować! Ty udasz się w odpowiednie miejsce i ją znajdziesz.
- Myślisz, że komuś udało się już ją namierzyć?
- Pewnie!
Przez chwilę Ned stukał szybko w klawisze komputera. Po chwili zawył z radości.
- Mam! Mam ją!
Peter popatrzył na ekran urządzenia. Na YouTube pojawił się filmik. Widać na nim było zaułek, w którym czekał Ned w momencie, kiedy pojawili się napastnicy. Chociaż wszystkie postaci miały niewyraźne twarze, to doskonale było słychać, co kto mówi. Po chwili pojawiła się dziewczyna. Na filmie zarejestrowano, jak rozkłada przeciwników. Ujęcie zostały zrobione z dużej wysokości. Najpewniej z dachu jednego z budynków. Peter poczuł, że robi mu się gorąco. Czy ktoś słyszał rozmowę Neda i dziewczyny? Czy ją zarejestrował?
Kiedy film skończył się w momencie upadku ostatniego z przeciwników, chłopak odetchnął z ulgą.
- Szukaj dalej. Może jest coś jeszcze – zakomenderował.
Ned szukał. Nie udało mu się jednak trafić na żaden inny film. Jeden film to jednak było wystarczająco. Nagranie krążyło po sieci z prędkością najbardziej zjadliwego wirusa. Nie trzeba było czekać długo na reakcję wszelkich geeków. Na jednej ze stron trafili na wpis zatytułowany: „Spider – Man ma konkurencję?”. Na innej widniał artykuł: „Kolejny zamaskowany mściciel w Nowym Yorku”.
- Idealnie – skomentował Ned wyniki swoich poszukiwań. – Jutro po szkole będę siedział w kafejce i spróbuję ją namierzyć, jak będziesz biegać po mieście. Może też uda się ustalić, skąd pochodzi film. Jak znajdziemy gościa, który to wpuścił do sieci będziesz mógł zapytać, skąd wiedział o tej dziewczynie. Jak ją namierzył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz