Dźwięk
szkolnego dzwonka, który rozbrzmiał w całym budynku o godzinie 15:30, był dla
Petera niczym wybawienie. Oznaczało to, że mógł opuścić szkołę i na kilka
godzin ujawnić swoją drugą naturę.
Wspólnie
z Nedem ruszył w kierunku ściśle zabudowanej mieszkalnymi kamienicami części
Queens. Doświadczenie podpowiadało mu, że tam właśnie, w jednym z zaułków,
będzie mógł najszybciej pozbyć się wierzchniej odzieży i schować ją
odpowiednio. Plecak zaś przekaże Nedowi, który zaczeka na niego w kawiarni
niedaleko.
-
Masz jakiś plan na dzisiaj?
-
Zwykły patrol.
Peter
pospiesznie ściągał z siebie ubranie. Część kostiumu miał już na sobie. Teraz
musiał tylko założyć rękawiczki i maskę. Za chwilę będzie mógł ruszyć w drogę.
-
Jak coś, jestem pod telefonem – rzucił przyjacielowi. Jego głos był
przytłumiony przez maskę. – Jesteśmy w kontakcie.
Nim
Ned zdążył odpowiedzieć, Peter uniósł w górę rękę i wystrzeliwszy sieć,
wyskoczył w powietrze i zniknął z pola widzenia Cho na dachu pobliskiego
budynku.
Ze
swojego miejsca skierował się na początek w kierunku Ridgewood. Na później
zaplanowana była wycieczka po Middle Village. To właśnie ten teren postanowił
patrolować tego dnia.
Przemieszczał
się sprawnie po budynkach, co jakiś czas przystając, żeby móc na spokojnie
przyjrzeć się miastu. Szczególną uwagę poświęcał wszystkim ciemnym zaułkom, w
których najczęściej działy się różne niepokojące rzeczy.
Z
góry obserwował swoich rówieśników, którzy wracali ze szkoły. Przyglądał się
tym, którzy po ciężkim dniu w pracy szykowali się na powrót do domu.
Chociaż
chciał znaleźć sobie zajęcie, coś o czym będzie mógł wieczorem opowiedzieć
Nedowi, miasto było spokojne i nie mógł sobie znaleźć zajęcia.
W
pewnym momencie przystanął na chwilę, żeby sprawdzić czas na zegarku w
telefonie. Miał jeszcze niecałą godzinę, zanim będzie musiał zacząć kierować
się w stronę domu.
Jeszcze
godzina w trakcie której coś mogło się wydarzyć.
Ned
siedział spokojnie w swojej ulubionej kawiarni i czekał na wiadomość od Petera.
Na początku spodziewał się, że przyjaciel zadzwoni lada moment, że oto stało
się coś godnego ich uwagi. Kiedy jednak telefon uparcie milczał przez kolejną
godzinę, Cho postanowił zrezygnować z czekania.
Chłopak
zamówił kolejną kawę i zaanektowawszy jeden ze stolików, rozłożył na blacie
swoje książki. Skoro nie mógł pomóc Peterowi, to postanowił chociaż odrobić
wszystkie zadania domowe. Dzięki temu, jeśli coś ciekawego stanie się
wieczorem, będzie miał więcej wolnego czasu.
Telefon
rozdzwonił się około 19. Ned błyskawicznie wygrzebał go spod stosu notatek. Na
wyświetlaczu widniało zdjęcie Petera.
-
Coś się stało? – rzucił od razu po odebraniu połączenia.
-
Nudy. Same nudy – odpowiedział mu głos po drugiej stronie. – Spotkajmy się w
tej alejce, co wcześniej. Za niedługo powinienem tam być.
Nedowi
nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pośpiesznie zebrał wszystkie książki i
wyszedł z kawiarni. Nie miał daleko do wyznaczonego miejsca spotkania, jednak
za wszelką cenę nie chciał się spóźnić.
Kiedy
wszedł w ciemny zaułek Petera jeszcze nie było. Chłopak rozejrzał się w około
po przepełnionych śmietnikach i walających się w około kartonach. Tak, to
zdecydowanie nie było przyjemne dla oka miejsce. Jednak przecież o to właśnie
chodziło, prawda? Nikt nie mógł zobaczyć, jak Peter przebiera się ze swojego
stroju, a to, że ktoś zboczy w ten zaułek przechadzając się po okolicy było
bardzo mało prawdopodobne.
Coś
poruszyło się gwałtownie pod stertą kartonów. Ned drgnął i poczuł, jak zimny
dreszcz przebiegł mu po plecach. Już chciał uciekać, kiedy zorientował się, że
za niecodzienny hałas odpowiedzialny był wielki, brązowy kocur, który przyszedł
w to miejsce, żeby znaleźć coś do jedzenia. Chłopak odetchnął.
-
No, no, no… A co my tutaj mamy?
Ned
nie dał się wystraszyć po raz kolejny. Przynajmniej nie do momentu, w którym
odwrócił się za siebie i zobaczył trzech latynoskich chłopaków stojących w
wejściu w zaułek.
Od
razu stwierdził, że nowo przybyli nie wyglądają sympatycznie. Wszyscy trzej
byli niewiele starsi od niego. Pierwszy z nich ubrany był w skórzaną kurtkę i
proste jeansy. Reszta miała podobne spodnie, jednak górę stroju stanowiły bluzy
z kapturem. Wykrzywione w grymasie twarze nie nastrajały optymistycznie, jeśli
chodziło o przypuszczenia, co do zamiarów nieznajomych.
-
Nie zgubiłeś się przypadkiem, grubasku? – zapytał ten w skórze.
Ned
zaprzeczył ruchem głowy.
-
Trochę szkoda, jak byś się zgubił, to byśmy wskazali ci drogę. – Pozostała
dwójka zarechotała na słowa swojego szefa. – Jeśli jednak przyszedłeś tutaj
specjalnie, to chyba powinniśmy dać ci lekcję, że nie powinno się wchodzić na
cudze terytorium.
Ned
przełknął ślinę. Szybko zaczął liczyć w głowie. Od telefonu Petera minęło
jakieś 7 do 10 minut. Ned wiedział, że tych trzech spróbuje mu spuścić niezły
łomot. Czy Peter będzie na czas, zanim trzech bandziorów poważnie go uszkodzi?
Albo co gorsza, czy Peter wróci, zanim tamci postanowią się ulotnić ze
wszystkimi rzeczami, które Ned miał przy sobie?
-
Jose, trzymaj prosiaka.
Jeden
z łebków ruszył w stronę Neda, jednak zatrzymał się nagle w pół kroku, patrząc
na coś, co znajdowało się za chłopakiem.
Człowiek
z centrali pozwolił sobie na westchnięcie w wyrazie ulgi, której teraz doznał.
Zawahanie chłopaka musiało oznaczać, że Peter wrócił na czas.
-
Łomot fajna sprawa. Pozwala się nauczyć w szybki sposób, gdzie twoje miejsce.
Zaraz się przekonacie.
Ktoś
jeszcze był w zaułku i zdecydowanie to nie był Peter.
Ned
odwrócił się i spojrzał na nowego uczestnika wydarzeń.
Na
początku sądził, że ma do czynienia z chłopakiem. Po chwili jednak stwierdził,
że to dziewczyna. Pod czarnym materiałem opiętego stroju wyraźnie dostrzegł
rysujące się piersi i linię krągłych bioder – przymioty, którymi nie mógł
pochwalić się żaden mężczyzna. Nie widział twarzy nieznajomej, gdyż skryta była
za białą maską i doczepionym do niej czarnym kapturem, który skutecznie
zasłaniał tył głowy. Maska przypominała z wyglądu antyczne maski Komedii i
Tragedii. Nie była jednak żadną z nich. Dziewczyna była niskiego wzrostu i poza
dziwacznym strojem nie było w niej nic szczególnego.
-
Coś ty za majciochy znalazła, dziewczyno – rzucił przywódca szajki, odzyskawszy
głos. – Będziesz zgrywać teraz bohatera? Sama dostaniesz wpierdziel!
-
Powodzenia!
Ruszyła
do przodu, odpychając Neda ze swojej drogi. Zrobiła to w ostatniej chwili, gdyż
stojący za nim napastnik właśnie wykonywał zamach i najpewniej uderzyłby
chłopaka, gdyby nie dziewczyna. Sama uchyliła się zgrabnie przed opadającym
ciosem. Nie trafiwszy w cel, napastnik przewrócił się od siły własnego pędu i
zarył twarzą w beton alejki. Drugi skoczył w stronę nieznajomej. Chciał
zaatakować od góry, wykorzystując swoją siłę i wzrost. Dziewczyna zdawała się
jednak być na to przygotowana. Opadła do przyklęku i wymierzyła silny cios w
środek brzucha. Przeciwnik zwalił się na ziemię zwijając się w bólu. Dziewczyna
poprawiła swoje dzieło, ogłuszając przeciwnika silnym ciosem w głowę. Trzeci
zaczął uciekać. Widząc, z jaką łatwością jego towarzysze zostali powaleni,
postanowił ratować się szybkim odwrotem. Jego plan nie miał jednak szans
powodzenia. Pokrywa od jednego z koszy poderwała się w górę i poszybowała za
nim z dużą prędkością, żeby uderzyć go w głowę, zanim miał możliwość opuścić
zaułek między kamienicami.
-
3:0! – wykrzyknęła zamaskowana dziewczyna, wyrzucając w górę ręce.
Ned,
który zdążył się już podnieść z ziemi, patrzył na całą scenę w osłupieniu.
Teraz, kiedy poczuł się bezpieczniej, zorientował się, że strój dziewczyny nie
jest czymś, co każdy może wykonać własnoręcznie w zaciszu własnego pokoju. Materiał,
z którego było uszyte ubranie przypominał do złudzenia ten, z którego wykonany
został strój Spider-Mana. Z tą różnicą, że jej był czarny, oczywiście.
Przylegająca do twarzy maska poruszała się za każdym razem, gdy dziewczyna
wykrzywiała twarz w grymasie albo coś mówiła, zupełnie, jakby była drugą skórą.
Spoglądając dokładniej odnalazł te miejsca stroju, które były dodatkowo
wzmocnione i przebiegało w nich okablowanie.
Kim
ona u licha była?
-
Chodź, zatrzymamy ich do powrotu twojego przyjaciela.
-
Co?
-
No, nie mam czym ich związać, nie? – Odpowiedziała na jego pytanie. – Jak
pajęczak się zjawi, to z pewnością będzie w stanie zatrzymać ich tutaj na
jeszcze dłużej. Na przykład do przyjazdu policji.
- O
czym ty mówisz? – Ned czuł, że jego twarz oblewa się zimnym potem. Skąd ona
wiedziała… No skąd?
-
Wiem, że kumplujesz się z Pająkiem – uśmiechnęła się lekko pod swoją maską. – I
daj sobie spokój, nie mam ochoty słuchać jak wciskasz mi jakiś kit!
Ned
właśnie myślał nad jakąś ciętą odpowiedzią, gdy z pobliskiego budynku zeskoczył
sam Peter.
Spider-Man
przez moment rozglądał się w około, próbując oszacować, co dokładnie stało się
w tym miejscu. Trzech niedoszłych bandziorów leżało nieprzytomnych jeden obok
drugiego.
-
Ktoś tu był chyba niegrzeczny – zauważył.
-
Zdarza się najlepszym – dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Kim
jesteś?
-
Ależ nie ma za co. Bardzo chętnie pomogłam twojemu przyjacielowi – mruknęła
wymijająco.
Ned
przyglądał się tej dziwnej dwójce. Każde z nich skrywało dokładnie swoją twarz.
Nie widział ich oczu, jednak był pewien, że mierzą się wzrokiem, oceniając
wzajemnie.
-
Nie powinnaś tutaj być. – Peter cofnął się o dwa kroki. Jeśli miało dojść do
jakiejś konfrontacji z tą nieznajomą, to wolał być przygotowany na taką
ewentualność.
-
Może i nie powinnam. Dobrze jednak, że byłam.
Peter
kątem oka spojrzał na trzech znokautowanych gości.
-
Kim jesteś?
-
Jak odpowiem to powiesz mi, kim ty jesteś?
- Ja
jestem Spider-Man – odparł szybko
-
Nie o to mi chodziło. Dobrze wiesz. Zresztą – machnęła ręką – mało istotne. Na
mnie już pora, papa!
Peter
wyciągnął rękę, żeby ją złapać, jednak nagle dziewczyna zniknęła. Tak po
prostu, rozpłynęła się w powietrzu.
-
Stary, nie mam zielonego pojęcia, kim ona jest! Ale dobrze, że tam była. Gdyby
nie ona dostałbym taki wpierdziel, że aż by furczało. Zdecydowanie nie
spodobałem się tym kolesiom. – Ned nawijał jak najęty. – Jeden wyłożył się w
zasadzie sam, bo była za szybka, żeby mógł ją trafić. Drugiemu przywaliła
najpierw w brzuch, a później w głowę i już go nie było! – Niezrażony milczeniem
przyjaciela relacjonował dalej. – Najlepiej jednak był z tym trzecim. Nie mam
pojęcia, jak to zrobiła, jednak sprawiła, że pokrywa od śmietnika zaczęła sama
latać. Jakaś telekineza, czy coś. Przygrzmociła mu aż zadudniło w tym pustym łbie.
Później przeciągnęła ich w jedno miejsce i powiedziała, że zaczekamy na ciebie!
-
Co?!
Peter,
wiszący na swojej sieci u powały sufitu w pokoju, gruchnął niespodziewanie na
ziemię. Szybko się pozbierał i stanął nad Nedem, który wygodnie rozsiadł się na
jego łóżku.
-
Coś ty powiedział? – zapytał ponownie.
-
No… że powiedziała, że na ciebie zaczekamy…
Parker
zaklął szpetnie.
-
Powinieneś mi powiedzieć od razu, że ona wie, że się ze mną kumplujesz! Skąd
ona mogła coś takiego wiedzieć? I kim ona jest? Czy wie kim ja jestem?
Peter
wyrzucał z siebie kolejne pytania, przypominając w tym momencie swojego
przyjaciela. Zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Chociaż pytania, które właśnie
wypowiedział na głos, były ważne, to wiedział, że Ned nie udzieli na nie
odpowiedzi. To on, Peter, musiał znaleźć wyjaśnienie i rozwiązanie dla tego
problemu. Bo ewidentnie miał problem.
Jeśli
ta dziewczyna, kimkolwiek była, wiedziała, że Ned jest przyjacielem Spider-Mana
nie wykluczone, że wiedziała dokładnie, kim jest sam Spider-Man. Nie miał co
prawda pojęcia, jak udało się jej namierzyć Neda i powiązać go z Pajęczakiem,
wiedział jednak, że musiało to wynikać z długotrwałej obserwacji. Musiał mieć
za sobą ogon przez przynajmniej ostatni miesiąc! W końcu tego dnia był pierwszy
dzień, kiedy widział się z Nedem po jego powrocie z Meksyku. Ktokolwiek go
śledził musiał to robić już od dłuższego czasu.
Jak
to było możliwe, że żaden z nich nie zorientował się wcześniej?
W
sumie tego dnia dziewczyna po prostu zniknęła mu sprzed nosa. Sam nie wiedział
wtedy, jak powinien postąpić w stosunku do nieznajomej, zamaskowanej postaci,
która pojawiła się w mieście i najwyraźniej postanowiła, że będzie za niego
odwalać jego robotę. Zanim jednak miał szansę zdecydować, co z tym fantem
zrobić, został w alejce w towarzystwie Neda i trzech nieprzytomnych
Meksykańców.
Nie
odbiegła, nie odleciała, nie wykonała żadnego podejrzanego gestu… Po prostu
zniknęła.
-
Musimy namierzyć tę dziewczynę – wyrzucił z siebie w końcu.
-
Jak niby masz zamiar to zrobić? – Ned, chociaż to wydawało się niemożliwe,
ożywił się jeszcze bardziej. – Będziesz mnie wystawiał na przynętę codziennie?
Peter
przez krótką chwilę przyglądał się swojemu przyjacielowi tak, jakby uznawał
jego dowcip za bardzo kuszącą propozycję.
-
Nie! Nie ma szans! Nie zgadzam się na to!
-
Spokojnie, to i tak bardzo kiepski pomysł. Musimy jednak wymyślić, jak ją
znaleźć. – Westchnął ciężko. – Nie można pozwolić, żeby po mieście latała
zamaskowana baba o nieznanych nam zamiarach, potencjalnie znająca naszą tożsamość.
W sensie moją, bo twoją to i tak już zna.
Wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Ned zamknął oczy w wyrazie skupienia, a Peter
wrócił na swoje miejsce pod sufitem. Obaj myśleli o tym samym – jak znaleźć
dziewczynę.
-
Wiem – wykrzyknął nagle Ned zrywając się na nogi.
Nie
czekając na reakcję przyjaciela rzucił się do stojącego na biurku laptopa.
- Co
robisz? – zainteresował się Peter.
-
Kiedy w mieście pojawił się Spider-Man w internecie aż huczało! Pojawiły się
filmiki na YouTube, posty na Facebooku, artykuły na stronach prowadzonych przez
fanatyków superbohaterów. Może o niej też się coś pojawiło.
- I
to pomoże nam w jaki sposób?
-
Pomyśl! Jeśli zaczniemy obserwować tych wszystkich zapaleńców, to jeśli tylko
pojawi się o niej jakaś informacja, będziemy o tym od razu wiedzieć. Bang!
Chwila moment i mamy powiadomienia. Nie jesteś w stanie biegać po mieście i jej
szukać. To niewykonalne. Jeśli jednak ja będę nadzorował wszystko, co pojawia
się w necie, to będę mógł cię poinformować! Ty udasz się w odpowiednie miejsce
i ją znajdziesz.
-
Myślisz, że komuś udało się już ją namierzyć?
-
Pewnie!
Przez
chwilę Ned stukał szybko w klawisze komputera. Po chwili zawył z radości.
-
Mam! Mam ją!
Peter
popatrzył na ekran urządzenia. Na YouTube pojawił się filmik. Widać na nim było
zaułek, w którym czekał Ned w momencie, kiedy pojawili się napastnicy. Chociaż
wszystkie postaci miały niewyraźne twarze, to doskonale było słychać, co kto
mówi. Po chwili pojawiła się dziewczyna. Na filmie zarejestrowano, jak rozkłada
przeciwników. Ujęcie zostały zrobione z dużej wysokości. Najpewniej z dachu
jednego z budynków. Peter poczuł, że robi mu się gorąco. Czy ktoś słyszał
rozmowę Neda i dziewczyny? Czy ją zarejestrował?
Kiedy
film skończył się w momencie upadku ostatniego z przeciwników, chłopak
odetchnął z ulgą.
-
Szukaj dalej. Może jest coś jeszcze – zakomenderował.
Ned
szukał. Nie udało mu się jednak trafić na żaden inny film. Jeden film to jednak
było wystarczająco. Nagranie krążyło po sieci z prędkością najbardziej
zjadliwego wirusa. Nie trzeba było czekać długo na reakcję wszelkich geeków. Na
jednej ze stron trafili na wpis zatytułowany: „Spider – Man ma konkurencję?”.
Na innej widniał artykuł: „Kolejny zamaskowany mściciel w Nowym Yorku”.
-
Idealnie – skomentował Ned wyniki swoich poszukiwań. – Jutro po szkole będę
siedział w kafejce i spróbuję ją namierzyć, jak będziesz biegać po mieście.
Może też uda się ustalić, skąd pochodzi film. Jak znajdziemy gościa, który to
wpuścił do sieci będziesz mógł zapytać, skąd wiedział o tej dziewczynie. Jak ją
namierzył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz